Maria Broda
JESIENNE STROFY
Mokry poranek
Poranek zapłakał kroplami deszczu,
Srebrzyste perły staczały się z liści,
Ciężkie głowy kwiatów kłaniały się ziemi,
Mgła ospale tuliła się do drzew.
I tylko kogut ostrogi najeżył
Budząc towarzystwo wzajemnego snu.
Gdzieś kot zamruczał,
Gołąb zagruchał...
Nawet słońce zaspało
i ani myślało rozjaśnić ciemne chmury.
Nagle z gąszcza zieleni wybuchnął zastęp szpaków,
co smakowicie wchłaniały słodycz dojrzałych owoców.
I tak poranek się zbudził późny, mokry i szary,
Lecąc mimo deszczu nadzieją na optymizm.
Wrześniowe rocznice.
W półmroku świec poszukuję twarzy tych, co odeszli,
Otulam kwiatami ich skostniałą mogiłę
I snuję nić szczęśliwej przeszłości.
Widzę dom rodzinny, jakże ciepły i pełen miłości.
Mama buduje nasze młode życie,
Ojciec gra skrzypcowe preludium nadając ton
domowym obyczajom. Wigilijne wieczory pachnące jodłą... i biały opłatek na śnieżnym stole... Wszystko przemija i wszystko umiera... Kwiaty łagodzą dziś Izę wspomnienia -- żywi zostają, by dalej żyć.
Maria Broda - urodziła się w Cieszynie. Tam ukończyła szkołę podstawową i Liceum Ogólnokształcące im. A. Osuchowskiego. Po studiach polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim rozpoczęła pracę pedagogiczną najpierw w SP-1, później w SP-3 w Skoczowie. Obecnie jest nauczycielem LO w Skoczowie. Wszystkie lata pracy poświęca przekazywaniu wiedzy o języku ojczystym, wplatając jednocześnie w życie szkolne odrobinę własnej twórczości, która rodzi się przede wszystkim z piękna przyrody.
I.
Koniec lata jest bogaty, Zlotem daruje słońce Słońcem olśniony pada złoty liść Ciężki oddech pachnie owocowym karatem Mgła poranka zamyka drogę dla zachłannych, Bo oto pożółkła z zazdrości jesień Snuje sieć polskich ciepłych barw: Wrzosy i czerwień umarłej miłości, bursztyn i soczystą nadzieję, ogień łykający granicę różnic i morze kojącego lazuru. Piękno i zachwyt malują nowe dni, których treść stworzymy my sami.
II.
Pięknem wakacji kwitło, co miłe, kalendarz jednak ronił dni jak łzy, czas beztrosko darował chwile wypraw w przyrodę, ^ip morze szumiało kojąco i las koił szumem.
Słońce uśmiechem promieni jak złotnik rozbłyszczało szarość i tylko deszcz przytomnie płakał nad przemijaniem. Dziś dzwonki wrzosu spraszają przyjaciół, a to co miłe wplata się w przyjaźń, która przetrwała Dźwięczą wspomnienia i plany się snują doświadczeniem przeszłości karmiąc przyszłości niewiadomą.
III.
Przebudzenie poranka zabłysło złotem spadającego liścia Musnął szybę delikatnością odchodzącego lata i upadł ornamentem szczególnego kobierca. Niebo pochyliło się z szacunkiem. Nawet bociany odtańczyły żałobnego pirueta żegnając swą letnią ojczyznę.
I tylko szpaki udawały, że nic się nie stało i zapychały swe plecaki gronami czarnego bzu. Wrzosowa rapsodia kwietnym zapachem koiła smutek jak przed laty, gdy polscy żołnierze do nieba szli w zwartym czwórkowym marszu. Wrzesień, wrześniowi podobny i różny jak różne i podobne są kartki z kalendarza.
Kalendarium pochodzi z „Kalendarza Miłośników Skoczowa” 1997, udostępnionego dzięki uprzejmości Towarzystwa Miłośników Skoczowa.