SZWEJK BRENSKI-CHUJEBA
czyli o góralach beskidzkich
Za Austryji nauczyciele ze Skoczowa i okolicy jeździli na krótkie czy dłuższe wy cieczki do Brennej. Tam była gospoda „na Spalonej". Dawniej była drewniana, potem się spaliła i po wybudowaniu nowej, już murowanej nazwali ją „Spalona".
Nauczyciel skoczowski Kożdoń bawił się tu w redaktora. On wydawał gazetę „Ślązak", gdzie to „po naszemu" drukował różne ciekawe opowieści z okolic Skoczowa czy Cieszyna. Mój dziadek pobierali te gazetę, bo tyle z niej mieli uciechy co tydzień. Ja byłem chłopcem, ale raz dwa nauczyłem się czytać. A nauczyciele znali ludzi we wsi, w której uczyli i pisali oni do gazety różne ciekawe rzeczy o nich.
W Brennej mieszkał wtedy niejaki Chujeba. To takie nazwisko tamtejsze. Chuje-ba miał pasterza. Wygonił se kańsi pore grejcarów i kupił u żyda „na Spolonej" two-ruszek. Żyd mu ich zapakowoł do papieru z gazety. Pasterz zjadł tworuszki i zaczął czytać gazetę. Stoło tam o wyborach i kandydatach na posłów. Jeden z kandydatów, niejaki Stapiński obiecał, że kto będzie na niego głosował, otrzyma od niego nagrodę. Przeczytał też to gospodarz Chujeba.
- Przydałaby sie nagroda, kupiłbych se krowę w Żywcu - pomyślał. W Żywcu są krowy łacniejsze niż w Skoczowie.
I wybroł sie na torg do Żywca. Nim poszedł, baba sie go pyto:
- A za co tam krowę kupisz, kie mosz jyny 5 grejcarów?
- A co ty wiesz! - odpowiada gazda - do chłopskich spraw są przeca chłopi mądrzejsi niż baby - i poszedł piechotą przez gronie do Żywca.
Na targu w mieście spodobała mu się jedna krowa, Gwizdula. Nie handlowoł sie o cene. Poszedł z właścicielem krowy do gospody by przepić litkup.
- Widać że mocie sporo piniędzy, boście sie nic nie handlowali o cene - mówi właściciel krowy.
- Stapiński mo dość piniędzy i...
Chujeba nie dokończył, bo powstoł wielki krzyk i wszyscy wybiegli z gospody. Zobaczyli jak krowa zaczęła bość swoją gaździnę, co ją pilnowała. Chłopi zaczęli ratować poturbowaną kobietę a miły Chujeba chwycił krowę za powróz, owinął koło ręki i zaczął ją ciągnąć za sobą. Ale krowa wystraszona zaczęła uciekać, a Chujeba był za słaby aby ją zatrzymać. Ale jak się już zadyszała, poczęła iść normalnie za Chujeba w stronę Bielska.
Zaś właściciel krowy w krzyk, że mu Stapiński krowę ukradł.
- To niemożliwe - uspokajali go handlarze - przecie to kandydat na posła.
A jeden z roztropniejszych chłopów rzecze: - A czy to jednemu psu jest na miano Bosy? Złodziej też sie mógł nazywać Stapiński.
Zameldowano o wypadku policjantowi, a ten zatelefonował do Bielska, aby za trzymali złodzieja z krową.
I miłego Chujebe złapali, spisali protokół, a krowę wsadzili do najbliższego chlewa i powiadomili o tym jej właściciela w Żywcu. Zaczęło się spisywanie protokołu:
- Wy sie nazywacie Stapiński? - pyta protkólant.
- Nie, ja się nazywam Chujeba.
- Mówcie prawdę, bo wprowadzenie władzy w błąd podwaja karę. Gdzie mieszkacie?
- W Brennej.
- A jest tam jaka gospoda i jak się nazywa gospodzki?
- Jest gospoda i gospodzki żyd, i mo telefon.
W czasie rozmowy z posterunkowym żyd wyczuł, że z Chujebą coś nie w porządku i odtelefonował, że mieszka w Brennej, ale że on ma w głowie czasem bzika.
Na tej podstawie darowano mu kradzież, nakazując, by po raz drugi nie próbował takich sztuczek.
1 Chujeba wracał do domu bez krowy. I tak głodny, żeby sie sóm siebie ugryzł. Przed chałupom uwidzioł pasterza. Porwała go złość na niego. Złómoł z łyski grubszą gałąź i szedł w stronę pasterza. Ale ten puścił krowy i w nogi, krzycząc, że Chujeba chce go zabić. Sąsiedzi wzięli Chujebe do gospody, uraczyli kiełbasą piwem i gorzałką że niedługo zasnął za stołem.
Kalendarium pochodzi z „Kalendarza Miłośników Skoczowa” 1997, udostępnionego dzięki uprzejmości Towarzystwa Miłośników Skoczowa.