Walenty Krząszcz
Stary Borkała w urzędzie gminnym
Sekretarz urzędu gminnego siedzi przy biurku i coś pisze. Borkała (stary gazda, z czerwonym, od przepicia nosem) wchodzi i rozgląda się po ścianach:
- Jest to tu?
Sekr.: Co tu mo być?
Bork.: Bych wiedzioł, tobych sie ich nie pytoł. Sekr.: Tu jest urząd gminny, a ja jestem sekretarzem. Bork.: Aha, to jednak je tu! Sekr.: Coście chcieli?
Bork.: Jo nic po was nie chcym, jyny wy cosi chcecie, boście po mnie posłali.
Sekr.: My? - Ale siednijcie sobie! (podaje mu krzesło)
Bork.: Toście mieli zaroz powiedzieć, (siada na krześle)
Sekr.: Jak się nazywacie?
Bork.: Jo siebie nijak nie nazywom.
Sekr.: No o jak ludzie na was wołają?
Bork.: Jura, Jura.
Sekr.: A jak dalej?
Bork.: No Borkała.
Sekr.: Aha, to wyście są ten stary Borkała?!
Bork.: Jak wizycie, to co sie tela pytocie?
Sekr.: Bo teraz dopiero poznałem osobiście... Żonę macie?
Bork.: (patrząc na niego podejrzliwie) Ni!... Jo mom babe, ale dlo siebie.
Sekr.: Nie bójcie sie, ja do niej nie pójdę. Chcę tylko wiedzieć, jak nazywa się wa
baba.
Bork.: Maryna, a poza tym jak i jo. Sekr.: A za panny jak się nazywała?
Bork.: Ona pannom nigdy nie była. Za młodu pasła krowy i jałówki na Buczu
i była zwykłóm pastyrkóm dziedziskóm.
Sekr.: A jak na nią wołali?
Bork.: Maryna - jużech im prawił.
Sekr.: A jak jeszcze?
Bork.: Pyrtkulcze.
Sekr.: Pięknie, pięknie. A dzieci macie jakie? Bork.: Jo ni móm, ale baba ich mo. Skkr.: A ile?
Bork.: Szejść tego bydzie. Sekr.: Pamiętacie ich imiona?
Bork.: (liczy na palcach) Jura - to jedno, Jónek - to dwa, Jozef - to trzi, Francka
- to sztyry, Hana - to pięć... (namyśla się)
Sekr.: A to szóste?
Bork.: To bydzie dziepro za dziewięć miesięcy, jak dobrze pójdzie. Sekr.: Co to ma znaczyć?
Bork.: (śmieje się) Ha ha ha... Uczónyście, a tak głupie sie pytocie.
Sekr.: (uderzając w czoło...)... Gdzieście sie urodzili?
Bork.: Bezmali w łóżku.
Sekr.: Bez błazeństw! Pytam w jakiej wsi?
Bork.: W Lipowcu kole Warszawy.
Sekr.: (namyślając się chwilę i szukając w jakiejś księdze) Koło Warszawy nie ma Lipowca.
Bork.: Jak nie wierzycie, to sie przidźcie podziwać. Sekr.: W którym roku?
Bork.: A pram wtedy, jak to wypukła ta wielko wojna z Prusokym. Sekr.: A którego dnia?
Bork.: Na dwa dni przed Barbórkom - mówił ojciec. Sekr.: (skończywszy potokół) Podpiszcie to Borkało! Bork: Co to jest? Sekr.: Prośba.
Bork.: Dyć jo nikogo o nic nie proszym.
Sekr.: Jak to! Pisaliście prośbę o rentę.
Bork.: To ni ma prowda, to rechtór pisoł!
Sekr.: Może pisał, ale wyście go prosili o napisanie.
Bork.: To jest baji prowda. Sztwiertke masła i trzi wajca wziół za to.
Sekr.: No widzicie! Tu podpiszcie! (wskazuje na arkuszu).
Bork.: Kiedy jo pisać nie umiym.
Sekr.: To zróbcie trzi krziżyczki.
Bork.: Ha ha ha - Myślicie,że jo taki głupi! Jużech roz zrobił trzi krziże na jakimsi papiurze i wyfasowołech trzi miesiące kozy. Sekr.: To mnie już nic nie obchodzi, coście gdzie nacyganili, ale prośbę musicie podpisać.
Bork.: Nie podpiszym, bo nie umiym.
Sekr.: Ale krzyżyczki zrobić umiecie!
Bork: A czy to podle tego krziża, co przi mojij chałupie stoi?
Sekr.: Nie błaznujcie, bo was wyrzucę za drzwi.
Bork.: No, tylko spróbujcie (grozi laską), a uwidzicie jak sie to może skończyć.
Sekr.: Ostami raz was Borkało proszę, abyście zrobili te krzyżyki.
Bork.: Jak już to musi być, to niech bydzie (podpisuje ciężko i łamie przy tym pióro).
Sekr.: Coście to Borkało zrobili?
Bork.: Krziżyczki, jakoście mi kozali.
Sekr.: Ale nowe pióro mi złamaliście.
Bork.: Smolił tam pióro. Móm dóma gęsi, to wóm po oszkubaniu poszlym ich dzichetke. Sekr.: Bo też macie rękę ciężkąjak gnotek.
Bork.: Isto byście nie chcieli kulać tych gnotków co ich moi ręce w lesie narzazały. Sekr.: (przeglądając jeszcze raz prośbę) Ojej, byłbym zapomniał o najważniejszym kiedyście wrócili z wojny? Bork.: Z jakiej wojny? Dyć jo na żodnej nie był, boch je niepodar. Sekr.: O rety! To po co pisaliście prośbę o rentę inwalidzką?
Bork.: Dyćech już roz panie sekciorzu mówił, że to rechtór pisał za sztwiertke masła \ trzi wajca.
Sekr.: Wynoście się, przemierzły chłopie (próbuje wyrzucić Borkałę za drzwi, ale akcja się odwraca i Borkała wyrzuca sekretarza).
Bork.: No, z jednym żech se już doł rady. Teroz pójdym do drugiego, do rechtora po t> trzi wajca i sztwiertke masła, bo z tej lagramyncki rynty isto nic nie bydzie.
(wychodzi i jeszcze raz wraca)
Jak wróci sekretarz, to mu powiydzcie, żech poszeł rechtorowi podziękować, a jak bydym wracoł, to sie stawiym.
Kalendarium pochodzi z „Kalendarza Miłośników Skoczowa” 1999, udostępnionego dzięki uprzejmości Towarzystwa Miłośników Skoczowa.