PROROCZE SNY
- w opowiadaniach ludzi zebrał Jan Broda
Moimu starzykowi śniło sie, że sie topił w kalnej wodzie jak szeł ze szkoły, i że go koledzy wyciągali. Ale nie jyny on, ale jeszcze dwo koledzy wpadli do plosa, ale że umieli pływać, to sie nie utopili. - Nie minął tydzień po tym śnie, a wszyscy trzo zani-mógli i dłógo leżeli.
(Duda Rudolf, Górki Wielkie)
Śniło mi sie, żech widzioł kalna wode silnie płynącą i że sie w ni topiło dziecko. To sie mi spełniło, bo mi zachorwało dziecko i umrzyło. Jak sie śni, że sie człowiek z wody wyratuje, to znaczy że wyzdrowi.
(Cholewa Jerzy, Górki Małe)
Mojij mamie sie rozśniło, że ciągła stromy za sobą. Gołe trómy, i ni mogła ich uciągnąć. Szła przez gołe pola i strasznie wioł wiater. Za pore miesięcy zemrzyła babcia.
(Bąk Jadwiga, Gorki Wielkie)
Śniło mie sie o świniach, a ty świnie były strasznie zbabrane od błota. Sen ten sie wnet spełnił. Za dwa dni tak-ech sie naproł, i przyszłech do domu wykoltany w błocie jak ta świnia, o kierej mi sie śniło.
(Handzel Jan, Górki Małe)
Jak sie śni, że ząb wypadnie z gęby, to je na chorobę i może taką chorobę sprowa dzić, że sie z ni nie wyńdzie.
Mojij starce sie śniło, że z dolnej szczęki wypod ji tzrónowy ząb i za tydzień od-wiyźli ją do szpitola. Tam umrzyła do dwóch miesięcy.
(Bujok Jan, Górki Małe)
Śniło mi sie, żech szła drogą i spotkałach dziesięć ludzi, jak szli z pracy żniwnej i nieśli do góry zębami obrócone. Za dwa tydnie szeł tą samą drogą pogrzeb dziecka, a za trumną było 10 pogrzebników.
(Dziadek Helena, Górki Wielkie)
Jednej nocy mi sie śniło, że mie konie pogryzły i krew mi sie loła z ręki. Jak-ech to rano opowiedziała mamie, to mama mi mówiła że krew to je na dobre. 1 było to na dobre, bo za dwa tydnie ciotka zaprosiła nas na wesele.
(Makula Emilia, Brenna)
Dnia 28 stycznia 1955 r. śniło mi sie, że mama niosła we wielkim garcu mięso od ,Szeligi. Jak szła, to wszyscy ludzie sie za niądziwali. Stanęła kole kościoła, aby odpocząć. Za chwilę pełno ludzi było kolo ni i pytali sie, skąd mo taki piękne mięso. Ona ich posyłała do Szeligi.
Ale co? Za dwa dni mama mi ciężko zachorwała.
(Olszowska Elżbieta, Górki Wielkie)
Bratu sie śniło, że szeł do łasa po choinkę. Jakjąucinoł, przylecioł z tyłu leśniczy. Brat w nogi, a leśniczy za nim. Ucieko, ucieko a tu naroz droga sie kończy i stanął nad przepaścią. Brat nie czakoł na leśniczego i skoczył w przepaść. Jak lecioł w dół, czuł że go cosi dusi.
Za pare dni zbili brata chuligani góreccy i zdało sie, że umrze.
(Madzia Rudolf, Górki Wielkie)
Raz mi sie śniło o ogniu. Widziałam jak gore las i poleciałam bronić. - Za parę dni otrzymaliśmy zaproszenie na wesele. Innym razem śniło mi się, że byłam małą drużką na weselu i miałam śliczną czarna suknię. Za kilka dni umarł mi wujek.
(Moskała Anna, Górki Wielkie)
Tydzień przed śmiercią śniło sie nieboszczykowi tatowi że widzioł dwa wieka trómły, a na nich były dwie świyczki, sztyry gwoździe i młotek. Śmierć położyła ich na piec i powiedziała, że se przydzie nieskorzyj. I przyszła. Do miesiąca były dwa pogrzeby. Tata umrzył w marcu, a mama w kwietniu. Mie sie zaś śniło, żech widziała myrty, co kwitły w sztyróch rogach izby.
(Ofiok Maria, Puriców)
Jak mama (męża) w Bażanowicach miała umrzyć, była u mnie Matulka z Cieszy na. Wieczór, jak my legły do łóżka, Matulka mówi:
- Słyszycie Ofioczko jak gdosi klupko na okno?
- Jo nic nie słyszę - prawię - ale od pół godziny czuję jakby gdosi chodził kole chałupy i czakom skoro pies bydzie szczekoł.
A rano przyszeł tata i prawi:
- Wiysz babo co? Smutno nowina. W nocy mi mama umrzyła. Tóz zaroz my wiedziały, co to było za klupkani wieczór. (Ofiok Maria, Puńców)
JAK POWSTAŁY MOWY?
a) niemiecka
Pasły się na łące świnie, stare z młodymi. Przychodziła burza. Staro maciora wolo na prosięta:
- Komm, komm, komm! One się pytają:
- Wohin? wohin? wohin? Staro odpowiado:
- Nach Haus, nach Haus!
Usłyszeli to ludzie i nauczyli się po niemiecku od świń.
b) węgierska
W Budapeszcie nie było kiejsi mostu przez Dunaj. Po jednej stronie rzeki był cap, po drugiej kozy. Nie mogły się ze sobą spotkać. Cap wołał z jednego brzegu:
- Dzierejde, dzierejde! (chodźcie do mnie) Kozy ze smutkiem odpowiadały:
- Ne mie het, ne mie het! (nie możemy)
Usłyszeli to ludzie i nauczyli się mówić po węgiersku.
(Walczak Jan, Wapienica)
Kalendarium pochodzi z „Kalendarza Miłośników Skoczowa” 1997, udostępnionego dzięki uprzejmości Towarzystwa Miłośników Skoczowa.