Beata Sabath
MOJA BABCIA
Skromna, cicha, uśmiechnięta. Taka była. I taka pozostała we wspomnieniach tych, którzy ją znali, szanowali, kochali. Moja Babcia...
Sens jej życiu nadawała niewątpliwie - modlitwa. Babcia modliła się często.
PRACA
Nie pamiętam, żeby Babcia odpoczywała. Nieustannie była czymś zajęta. Mieszkała w Skoczowie przy ul. Krzywej 16, w domu z dużym ogrodem, w którym zawsze było coś do zrobienia. Siała więc, plewiła, zajmowała się inwentarzem, wreszcie - zbierała owoce swego trudu. Swych spracowanych dni, miesięcy, lat. Bogate były to zbiory, obfite i dorodne, gdyż cały ogród właśnie dla niej rozkwitał, a dom tulił się do jej zmęczonych dłoni, Ona zaś pochylała się nad nim z pokorą i radością, albowiem życie jej z troski i pracy zostało stworzone.
MODLITWA
Już wcześnie rano witała Boga swą ulubioną pieśnią „Kiedy ranne wstają zorze", wieczorem ofiarowywała Mu „Wszystkie nasze dzienne sprawy", zaś w ciągu dnia powierzała Panu, przez ręce Bożej Matki, dziesiątki swych maleńkich tajemnic: tych radosnych - jak przyjazd dzieci i wnuków, pogodny dzień, czy kromka chleba, leżąca na stole; tych bolesnych - naznaczonych zmartwieniem, cierpieniem, samotnością; i tych odświętnych, niedzielnych - kiedy w ciszy niewielkiego kościółka („Szpitalika") polecała Bożej opiece swoich najbliższych. I chociaż najwierniejszym przyjacielem Babci był ulubiony, wysłużony modlitewnik , myślę że Pan Bóg i Moja Babcia się rozumieli się świetnie – bez słów .
RODZINA
Babcia nigdy nie zajmowała pierwszego miejsca przy stole. Rzadko uczestniczyła w rodzinnych dyskusjach, zawsze wolała pozostawać nieco z boku, gdzieś na drugim planie, w tle. Mimo tego - to właśnie ona była sercem naszej rodziny. Szczerym, dobrym, kochającym, do którego garnęły się dzieci i wnuki, aby powierzać mu swe najskrytsze marzenia i troski. Sercem pełnym mądrości, zrodzonej z zapracowanej codzienności oraz zwyczajnych, prostych prawd, z których największą była - miłość.
ROZSTANIA
Ze śmiercią Babcia zetknęła się wcześnie. Gdy była nastoletnią dziewczynką, w czasie pierwszej wojny światowej, polegli jej dwaj bracia. Później, po kilku latach małżeństwa, utraciła 8-miesięczną zaledwie, ukochaną córeczkę Marysieńkę. Niedługo potem odeszli do wieczności jej rodzice i jeszcze jeden brat. Wreszcie, podczas kolejnej wojny, w obozie koncentracyjnym w Mauthausen, za wierność Polsce zginął jej mąż, społecznik i działacz, redaktor „Gwiazdki Cieszyńskiej" - Karol Sabath. Od tej pory musiała sama prowadzić przez życie pięcioro małych dzieci. Czyniła to z szacunkiem i godnością. A kiedy córka i synowie dorośli, założyli rodziny, doczekali się dzieci i Babcia sądziła, że pozostało jej już tylko cieszyć się szczęściem najbliższych - w jakiś czas potem niespodziewanie zmarł jej najstarszy syn. Z tą chwilą Babcia również w jakiś sposób od nas odeszła. Coraz bardziej wpatrywała się w śmierć. Brzemię życia stało się dla niej zbyt ciężkie. Zrzuciła je niespełna rok później. Odeszła tak, jak żyła, cicho, niemal niepostrzeżenie i... to niezwykłe, że kiedy żegnaliśmy Babcię podczas Mszy Świętej, odprawianej w jej intencji, ze zdumieniem zauważyliśmy, że na jej spokojnej, dobrej twarzy trwał jeszcze cień uśmiechu. Co więcej - Babcia nigdy nie była tak piękna jak wtedy.
OBECNOŚĆ
Ewa Sabath pochowana została na cmentarzu w Skoczowie, skąd rozciąga się rozległy widok na Beskidy, otaczające jej rodzinną Brenną. Można by sądzić, iż tu kończy się jej historia. Lecz to nieprawda. Babcia jest pośród nas. Jej obecność pozostała w tych miejscach, w których przebywała (kiedy odwiedzam dom, w którym mieszkała, wciąż mam wrażenie, że Babcia tylko co wyszła do ogrodu i lada chwila wróci). Babcia jest również obecna w myślach , słowach i sercach tych , dla których była – i jest nadal , droga i bliska . Wreszcie jej jasny uśmiech i łagodne, dobre spojrzenie w jakiś sposób wpisane zostały w piękno Ziemi Cieszyńskiej. Tej Ziemi, którą tak kochała. Tą miłością dzieliła się z dziećmi i wnukami, nie przeczuwając zapewne. iż kiedyś w pogodzie nieba, gór i krajobrazów będą oni odkrywać oblicze swojej Matki i Babci. Że ta Ziemia będzie miała dla nich Jej twarz.
Babcia
Ewie Sabath
tam gdzie kwitną stare jabłonie
owocują kolczaste krzaki agrestu
i wschodzące warzywa
czas odmierzają
na spracowanej grządce
Ty zmęczonymi dłońmi
rozdajesz wokół
uśmiechniętą modlitwę
kochającego serca
wieczorem
siedząc przy oknie
patrzysz na cząstkę świata
w który odeszły
dzieci
wnuki
i
błogosławisz im
samotnym krzyżem
wiary
nadziei
i miłości