Wanda Mider
Na słóżbie (był rok 1932)
Ciężki mioł żech życi, smutne i niełatwe
Straciłech w dzieciństwie i ojca i matke
Dali mie na słóżbe do złej gospodyni
A tam, przi robocie leciały godziny
Słóńce jeszcze spało, jo już musioł stować
Ćwikli bydłu narwać, wszycko przirychtować
Choć mróz szczypoł w rynce, bo szrón był na ziymi
Gorzki mioł żech życi, pomiędzy cudzymi
Jednóm mioł żech radość, jak żech szel do szkoły
Tam żech czuł sie dóma szczęśliwy, wiesioły
Pani pogłoskała, czasym pochwoliła
Iskierka miłości w sercu sie zatliła
Ciepli sie zrobiło na dnie moi duszy
Jakby ciężki kamiyń w drobny mak sie skruszył
Brała mie z chłapcami pogónić ochota
Alech ni mioł kiedy, - góniła robota
Na obiod wodzionka, zimnioczków niewiele
Bo mięso z gowiedzi było na niedziele
Byłech też chudzioczek, prawie same kości
Ale gospodyni nie znała litości
Od samego rana nieskoro do nocy
Nie chybiło dlo mie żodniutki roboty
Myślołech, ku świyntom kupióm ancug nowy
Kupili, kupili, tela że cajgowy
W skoczowskim kościele jak organy grały
łzy mi jako grochy na lica kapały
Serce w piersi biło z ogrómnej żałości
Tak mi brakowało matczynej miłości
Jak nie chcecie, to nie wierzcie
Ale dóm tyn stoi jeszcze
Jyny dach sie nieco chyli
Ze starości aż do ziymi
Okna małe jako były
Za szybkami pajeczyny
Dom tyn downo pustkom świeci
Bo do świata poszły dzieci...
Kasztan stary, rosochaty
tak jak kiesi strzeże chaty
A Pastuszek, tyn sprzed laty
Dziś je - Panym starszej daty
Starość spędza należycie
Wraz z rodziną, w dobrobycie!
Artykuł pochodzi z „Kalendarza Miłośników Skoczowa” udostępniony dzięki uprzejmości Towarzystwa Miłośników Skoczowa.