Diana Pieczonka–Giec
Miasto czy wieś? Uwagi Edwarda Biszorskiego nad urbanistyką Skoczowa
27 sierpnia 2015 roku przypada dwudziesta rocznica śmierci Edwarda Biszorskiego. Postaci wyjątkowej. Starszej generacji mieszkańców Skoczowa przedstawiać chyba nie trzeba, natomiast młodsze pokolenie być może kojarzyć będzie jego nazwisko jako patrona parku obok Bładnicy przy ul. Ustrońskiej. O Biszorskim i różnych aspektach jego działalności napisano już wiele na łamach skoczowskich (i nie tylko) kalendarzy1, choć w dalszym ciągu brakuje odrębnej publikacji, opisującej tego artystę i społecznika. Działacza Towarzystwa Miłośników Skoczowa i Koła Miejskiego PTTK. Zapalonego turystę i redaktora jedynej do tej pory monografii miasta Dzieje Skoczowa od zarania do współczesności.
Edward Biszorski, zwany przez przyjaciół Szorim, nie tylko urodził się w Skoczowie, ale też spędził tutaj większość swego dorosłego życia (wyjąwszy kilkunastoletni okres nauki, najpierw w Krakowie, a następnie studiów na ASP w Warszawie, które przerwał wybuch drugiej wojny światowej). Na stałe do Skoczowa wrócił w 1945 roku. Zatrudniony jako dekorator w miejscowym PSS „Społem”, zawodowo i prywatnie korzystał ze swoich umiejętności, tworząc w mieszkaniu przy ul. Menniczej. Tam powstawały obrazy, drzeworyty, grafika użytkowa — ulotki, szyldy sklepowe, plakaty, itp. Poza pracą artystyczną i zarobkową znajdował czas na inne pasje — turystykę górską czy podróżowanie. Zawsze jednak wracał do Skoczowa, który z różnych względów był mu najbliższy.
Nie patrzył jednak na swoje miasto bezkrytycznie, lecz inaczej niż większość krytykantów, starał się szukać rozwiązań istniejących problemów. Niestrudzenie walczył w obronie skoczowskich zabytków, m. in. ratując przed skuwaniem ozdobne detale architektoniczne kamienic czy angażując się w przywrócenie na rynek figury Neptuna, zwanego popularnie Jonaszem, niszczejącego na zboczu Kaplicówki. Wypowiadał się też jako rzeczoznawca przy remoncie ratusza i kamienicy na ul. Fabrycznej, przeznaczonej na budynek mającego powstać muzeum.
W archiwum Towarzystwa Miłośników Skoczowa znajduje się wykonany przez Biszorskiego pod koniec lat 60–tych album „Skoczów — miasto czy wieś?”. Jest to blok formatu A3, liczący 17 kart, który zawiera jego przemyślenia i uwagi na temat urbanistyki Skoczowa. Dziś trudno orzec, czy publikacja powstała dla celów prywatnych czy też miała być przedłożona włodarzom miasta jako przyczynek do planu zagospodarowania przestrzennego.
Na postawione w tytule pytanie autor jednoznacznie nie odpowiada, jednak odręczne uwagi umieszczone obok zdjęć poszczególnych części miasta, pozwalają na wysnucie wniosku, że jego ówczesny wygląd nie satysfakcjonował wrażliwego na estetykę artystę. Często dość zgryźliwe, lecz zawsze przemyślane i trafne uwagi piętnują chaos zabudowy, brak dbałości o harmonię i „miejski” wygląd ulic oraz rozmaite dziwolągi budowlane. Na kolejnych stronach analizuje fragmenty zabudowy miejskiej, wszędzie podkreślając, że powinna być zwarta i wysoka. Marnotrawstwem przestrzeni nazywał powstające w centrum domy jednorodzinne, otoczone płotami siatkowymi, niedostosowane do otaczających je wyższych budynków. Ulubionym przykładem dysharmonii był niewielki kiosk u zbiegu ul. Podkępie i Mickiewicza (obecnie na tym miejscu jest równie niski kompleks handlowo–usługowy), który na tle kilkukondygnacyjnego budynku przy ul. Podkępie wyglądał wprost karykaturalnie. Poza tym irytowały go wszędobylskie szopki i wolnostojące budki, które nie tylko szpeciły, lecz wywierały wrażenie tymczasowości i bylejakości, a znajdowały się niemal wszędzie — od Garbarskiej i Objazdowej aż po Mały Rynek.
Album powstał jeszcze przed budową skoczowskich osiedli mieszkaniowych, dlatego próżno szukać uwag, dotyczących lokowania bloków na obrzeżach miasta. Nie porusza także kwestii zabudowy Kaplicówki domami jednorodzinnymi
Poza krytyką Biszorski wskazywał też konkretne rozwiązania, mające polepszyć estetykę Skoczowa. Ciekawa propozycja dotyczyła ul. Garbarskiej, gdzie w miejsce rozmaitych szop, ruder i garaży postulował budowę z kasy miejskiej kompleksu jednorodnych budynków, których parter byłby wykorzystany na garaże lub warsztaty. Piętro zaś można byłoby wykorzystać na pomieszczenia biurowe, a ich wynajem stopniowo pozwoliłby odzyskać koszty inwestycji. Postulował też opracowanie planów zagospodarowania przestrzennego dla obszaru ograniczonego od południa i wschodu torem kolejowym, na północy tzw. „świńskim targiem” i lecznicą dla zwierząt, a na zachodzie drogą cieszyńską. Chciał, by wyeliminowano samowolę i dążenie do nadmiernej indywidualizacji oraz nakazano obowiązkową zabudowę wysoką, a także ochronę zabytkowych budynków tzw. „starego Skoczowa” — pomiędzy ul. Polną, Garbarską, Objazdową i Mickiewicza. Ważnym problemem było zagospodarowanie wałów Wisły poprzez wyznaczenie stref rekreacyjnych, na północ od mostu drogowego, pomiędzy rzeką a szosą katowicką proponował umiejscowienie targowiska i hipodromu, a na południe — stadionu i basenu miejskiego. Niektóre z postulatów, zapisanych na łamach albumu z czasem się spełniły — zniknął np. drewniany płot oraz liczne szopki, szpecące ul. Mickiewicza w pobliżu dawnego ośrodka zdrowia. Podobnie jak ogródki działkowe przy ul. Szkolnej i Targowej czy niezagospodarowany teren wzdłuż ul. Objazdowej, gdzie niedługo potem zaczęły powstawać bloki SM „Wspólnota”. Również niektóre z krytykowanych za brzydotę budynków na skutek remontów zyskały potem lepszy wygląd.
Ostatnie dwie karty zawierają autorskie projekty Biszorskiego, dotyczące zagospodarowania okolic Małego Rynku oraz kwartału zabudowy pomiędzy południową pierzeją Rynku, ul. Ustrońską, Menniczą i Sarkandra. Na rysunkowej wizualizacji Małego Rynku kolorem różowym zaznaczył istniejące budynki, natomiast żółtym te, które miałyby powstać. Artysta zaproponował zabudowę narożnika rynku i ul. Cieszyńskiej oraz Małego Rynku prostymi, funkcjonalnymi kamienicami z podcieniami zbliżonymi do architektury modernistycznej przy placu Hoffa w Wiśle. Wzdłuż ul. Cieszyńskiej zaprojektował skwery z rabatami, a na działce po zburzonej synagodze zaznaczył obiekty małej architektury — stylowy okrągły kiosk oraz fontannę. Warto zauważyć, że projekt Biszorskiego kładł nacisk na ujednolicenie planowanej zabudowy w celu zharmonizowania jej z istniejącymi budynkami.
Drugi projekt jest równie ciekawy, gdyż zakładał uporządkowanie zabudowy ul. Menniczej i Szkolnej poprzez likwidację dzikich ogródków i szopek oraz wytyczenie nowych ulic w centrum Skoczowa, przy wykorzystaniu wolnych przestrzeni pomiędzy istniejącymi budynkami na ul. Sarkandra i Szkolnej, a także Menniczej oraz Ustrońskiej. Wzdłuż ul. Szkolnej wyróżnił numerami cztery domy, które ze względu na swój wiek powinny podlegać ochronie jako zabytki.
Dziś już wiadomo, że projekty Szoriego po prawie pół wieku nie wytrzymały konfrontacji z rzeczywistością. I choć niektóre pomysły częściowo zostały zrealizowane, to większość pozostała tylko na papierze. Problemem nie tylko Skoczowa, ale i części dużo większych miast pozostaje brak szczegółowych wytycznych konserwatorskich odnośnie zagospodarowania przestrzennego i wyglądu budynków, dlatego na każdym kroku spotykamy się z nieprzemyślaną zabudową, powstającą według uznania właściciela terenu i fantazji architekta. Mimo to, a może właśnie tym bardziej, warto popatrzyć przychylnie na koncepcje Edwarda Biszorskiego, który wskazując konkretne rozwiązania, dążył do polepszenia estetyki swojego Skoczowa.
Jego projekty były zgodne z panującymi na przełomie lat 50- i 60-tych XX wieku koncepcjami urbanistycznymi, zakładającymi, że plan miasta ma wartość trwałą, jedynie eksploatacja i użytkowanie powinny być dostosowane do wymogów czasu. Zatem należało dążyć do zachowania historycznej zabudowy miasta, która stanowi jakby ramy dla jego dalszego rozwoju, dbając, aby nowe budynki były do niej dostosowane. Postrzegano też miasto jako spójną całość, gdzie dobro wspólne powinno być wyższe od prywatnych upodobań. Oczywiście z czasem te koncepcje nie tylko w niewielkim Skoczowie okazały się utopią, bo liberalizacja gospodarki ograniczyła znacznie monopol gmin w dziedzinie zagospodarowania przestrzennego.
Niezależnie od powyższego, wizja urbanistyczna Biszorskiego, zawarta w albumie „Skoczów — miasto czy wieś?” do dziś nie tylko zadziwia nowatorstwem i śmiałością proponowanych rozwiązań, ale też nadal może służyć jako źródło inspiracji dla poprawy wizerunku miasteczka nad Wisłą.
Kalendarium pochodzi z „XVI Kalendarza Miłośników Skoczowa” 2015, udostępnionego dzięki uprzejmości Towarzystwa Miłośników Skoczowa.