Tadeusz Kopaczek
ANTDRZEJ RASZKA - ŻOŁNIERZ RUCHU OPORU
W listopadzie bieżącego roku, a dokładnie dnia 25 minie 60 lat od żołnierskiej śmierci członków antyhitlerowskiego ruchu oporu - 21-letniego Andrzeja Raszki ze Skoczowa oraz jego o 10 lat starszego kuzyna Stanisława Niemca z Wisły-Jawornika. Obaj zginęli w lesie na Górnym Borze w Skoczowie, w potyczce z patrolem niemieckiej żandarmerii. Miejsce to zostało upamiętnione skromnym obeliskiem. Kim byli młodzi partyzanci?
Stanisław Niemiec był synem Jerzego. Jego ojciec kierował szkołą w WiśleJaworniku. Zmarł z wycieńczenia 15 marca 1941 r. w obozie koncentracyjnym w Dachau. Dobrze zapowiadający się dentysta Stanisław (ur. 23 kwietnia 1913 r.), mimo nacisków odmawiał podpisania volkslisty, na skutek czego trafił do obozu koncentracyjnego (więziony był kolejno aż w pięciu 7 nich!). Nie mogąc dłużej znieść nieludzkich warunków, upodlenia oraz bezustannego bicia, wyraził zgodę na przyjęcie niemieckiej listy narodowościowej. Natychmiast też został zwolniony z obozu i prawie natychmiast powołany do Wehrmachtu. Jednakże przy pierwszej nadarzającej się okazji zdezerterował i przyłączył się do oddziału AK, dowodzonego przez A. Raszkę, co nastąpiło 8 listopada 1944 r.
Tyle informacji przekazał autorowi jego brat Jerzy, który po wojnie z oczywistych nazwisko na Niemirski. Potwierdziła to również Olga M., łączniczka oddziału, przez żywiecki inspektorat AK opatrzonego'numerem 283.
Nie ujmując niczego S. Niemcowi, czytelnikowi „Kalendarza Miłośników Skoczowa" należą się wiadomości o odwetowych akcjach inspirowanych i dowodzonych przez Andrzeja Raszkę
Był on synem skoczowskiego lekarza kolejowego ofiarnego działacza narodowego i społecznego Urodził się 29 stycznia 1923 r. w Rudawie, niedaleko Krakowa. Przed napaścią hitlerowskich Niemiec na Polskę, był pilnym uczniem cieszyńskiego gimnazjum matematyczno-przyrodniczego. Złotoręki majsterkowicz i chemik-amator, sporo czasu spędzał w swym „królestwie", urządzonym w niewielkim domku gospodarczym obok willi nr 346 przy ul. Podkępie.
22 kwietnia 1940 r. aresztowano dr. Pawła Raszkę, nad którym ze szczególnym okrucieństwem pastwił się gestapowiec o nazwisku Hetschko, a cały dramat odbywał się na oczach przymusowych świadków: Andrzeja i jego matki.
Niewątpliwie wtedy Jędrek - tak bowiem znany był w kręgu przyjaciół i kolegów - powziął postanowienie. Stanowcze i nieodwołalne.
W tym czasie fabrykę kapeluszy zamieniono na składnicę wojennego sprzętu Wehrmachtu, place zakładu zastawiając ciężarówkami wyładowanymi bronią i amunicją. Jędrek postanowił zasoby te nieco uszczuplić i nocą z 12 na 13 września 1940 r. zakradł się do bazy. Wyniesienie stamtąd skrzynki z granatami — poszło jak z płatka. Zdobycz umieścił w przygotowanym wcześniej schowku w grobowcu rodziny Stonawskich na starym cmentarzu w Łęgu. Uskrzydlony powodzeniem, postanowił wyczyn powtórzyć i wtedy zatrzymany został przez patrol wartowniczy. Na swoje szczęście dopiero zakradał się po kolejną zdobycz. Znając niemiecki, tłumaczył się, Że szukał narzędzi, gdyż lubi majsterkować. Gestapo, które niezwłocznie przeszukało dom Raszków, znalazło potwierdzenie obronnej wersji Jędrka w jego warsztaciku.
Sąd w Cieszynie skazał go na 9 miesięcy więzienia. Dokładnie w dniu 18. rocznicy jego urodzin. Warto przytoczyć przetłumaczone uzasadnienie wyroku.'
„ W nocy na 13.09.1940 oskarżony wszedł po przekroczeniu w bród Bładnicy i ogrodzenia z drutu kolczastego na teren fabryki kapeluszy Huckel w Skoczowie i próbował wykraść narzędzia z ustawionych tam pojazdów wojskowych. Został przy tym zaskoczony przez wartownika i ujęty.
Przestępstwo to jest karalne według §§ 242, 243, pkt. 2 kodeksu karnego, §§ 1, 3, 9 ustawy o sądzeniu nieletnich.
Oskarżony przyznaje się wiarygodnie do popełnionego czynu.
Według swego własnego poglądu był on w czasie popełniania czynu dostatecznie dojrzały psychicznie i moralnie, aby uświadomić sobie bezprawność swojego czynu, i aby określić zgodnie z tym poglądem swoją wolę (( 3 ustawy o sądzeniu nieletnich).
Oskarżony, będący fanatycznym Polakiem, mógłby w sposób istotny obniżyć siłę uderzeniową i gotowość bojową poszkodowanego pododdziału wojskowego w obecnym stanie wojny w przypadku powodzenia [zamierzonego] czynu poprzez kradzieżważnych narzędzi z samochodów wojskowych i dlatego może [ ten czyn ]być odpokutowany tylko poprzez dotkliwą karę utraty wolności i jej wykonanie . Dlatego wymierzona kara jeste odpowiednia [do czynu].Ponieważ oskarżony od początku przyznawał sie do winy został mu zaliczony areszt śledczy w pełnej wysokości na poczet wymierzonej kary . Orzeczenie [wysokkości] kosztów [jest] oparte o §465 przepisów o postępowaniu karnym "
Odsiadywanie kary w Raciborzu Jędrek wykorzystał na doskonalenie niemczyzny oraz zgłębianie niektórych tajników technicznych, do czego posłużyły zasoby więźniarskiej biblioteki. Intensywnie ćwiczył także swoje szare komórki, obmyślając warianty zamierzonych dywersyjnych i konspiracyjnych działań.
Toteż kiedy opuścił więzienne mury, skupił wokół siebie zaufanych skoczowskich kolegów, głównie zaś tych, którzy zdezerterowali z niemieckiego wojska, bądź przed wcieleniem żyli w ukryciu.
Pierwszą akcją było rozkręcenie szyn na torze w Bładnicach, co skutkowało wykolejeniem pociągu towarowego. Na jakiś czas na szlaku Cieszyn - Bielsko, „koła przestały się toczyć dla zwycięstwa („Rdder massen rollen far den Sieg!" — treść propagandowego hasła okupanta).
Oddziałowi Jędrka przypisuje się zamach na transport z benzyną, przy pomocy zegarowych min, które przytwierdzone zostały do wagonów na towarowej stacji rozrządowej w Czarnolesiu koło Zabrzega (lato 1944r.) Pociąg wyleciał w powietrze tuż przed stacją kolejową w Chybiu. Tu dopiero „toczące się ku zwycięstwu koła" sparaliżowane zostały na dłuższy czas!
W Ogrodzonej w niewielkim oddaleniu od szosy wiodącej do Cieszyna, po prawej stronie wzniesienia, w położonym blisko lasu parterowym domu z giblem, należącym do gospodarza Pońca (w 2003 r. został zburzony w związku z budową drogi ekspresowej), mieściła się placówka żandarmerii. 2 czerwca 1943 r., pozorując przekazanie znalezionych dokumentów, Jędrek obezwładnił posterunkowego, po czym zgarnął tak potrzebną broń i amunicję i zniknął w lesie.
Zbrojną akcję, już w wykonaniu kilkuosobowego oddziału, przeprowadzono 13 listopada 1944 r. na posterunek policji w Wapienicy. Celem było zdobycie broni i amunicji, ale przede wszystkim przykładne ukaranie żandarmów, którzy dotkliwie dawali się we znaki Polakom zamieszkałym we wsi i okolicy. Były niezbite dowody na to, że domagali się ich wysiedleń oraz wskazywali osoby, które - ich zdaniem - należało osadzić w obozach koncentracyjnych. Kiedy opuszczali zdemolowany posterunek, natknęli się na gestapowców, którzy właśnie nadjechali samochodem. Wywiązała się otwarta strzelanina, jednak chłopcom Jędrka udało się szczęśliwie i bez strat dotrzeć do górskich ostępów leśnych.
Trudno wprost uwierzyć, ale należący do oddziału Jędrka „chłopcy z zielonego", jak ich potocznie nazywano, jedną zimę mieszkali w ... celi nieczynnego w czasie okupacji skoczowskiego aresztu, przylegającego do przedwojennego sądu grodzkiego (dziś budynek poczty, zaś więzienie po wojnie przebudowane zostało na warsztaty szkoły zawodowej). Sposób zdobycia kluczy, jak zresztą większość akcji oddziału - godne są filmowej fabuły. Nie trudno także dojść do wniosku, że mimo życia w stałym zagrożeniu ani fantazji ani brawury konspiratorom nie brakowało .
Na następną zimę (1943-1944), przygotowali schronienie na strychu skoczowskiego... kina. Strasznie jednak wymarzli, toteż aby dolegliwości te się nie powtórzyły, nocą na 20 maja 1944 r. wyprawili się do Bielska do sklepu elektrycznego obok mostu na Białej, gdzie „zaopatrzyli się" w elektryczne grzejniki i poduszki oraz radio. Podłączone do sieci zasilającej kino, służyły znakomicie.
Były też niepowodzenia, a do nich zwłaszcza zaliczyć należy nieudany zamach na komendanta skoczowskiej policji Hoppego (20 czerwca 1944 r.), który niejedno ciężkie przewinienie wobec Polaków miał na sumieniu. W krytycznym momencie Jędrkowi zaciął się pistolet, dzięki czemu ciężko ranny Hoppe uszedł z życiem. Towarzyszący mu policjant Chmiel zginął na miejscu.
Powiódł się natomiast zamach na gestapowca Hetschkę, który mieszkał w zarekwirowanej willi przy ul. Dworkowej 13 w Cieszynie. Dłuższy czas Jędrek śledził jego przyzwyczajenia, aż wreszcie 18 sierpnia 1944 r. dosięgnął - w jego mieszkaniu - groźnego polakożercę.
Spektakularną akcję „chłopcy z zielonego", przy wsparciu konspiratorów z Oświęcimia, przeprowadzili 26 października 1944 r. Przy ul. Wałowej mieszkał jednoręki treser psów Romanek. Bity hitlerowiec. Tego wieczoru - co wyśledził wywiad oddziału — w jego mieszkaniu miała się odbyć poufna narada nazistowskich notabli Skoczowa, których ogarniało coraz większe przerażenie wobec klęsk ponoszonych przez „niezwyciężony" Werhmacht.
Chłopcy Jędrka o wiele wcześniej złożyli wizytę Romankowi, a potem usłużnie otwierali drzwi pojedynczo schodzącym się „gościom". Ich rozbrojenie nie nastręczało większego kłopotu. Spętani, kłaść się musieli pokotem na podłodze. Przydały się romankowe pejcze, używane do tresury psów... (zdarzenie to Gustaw Morcinek opisał w swej książce pt. „Urodzaj ludzi").
Jędrek długo był zniesmaczony: „Tylu wrogów mieć w zasięgu broni i nie uczynić z niej użytku?!" Podzielił jednak opinię swych podkomendnych, iż zgładzenie tak licznej grupy hitlerowców, skutkowałoby niewyobrażalnym odwetem na ludności Skoczowa.
Wieczorem 25 listopada 1944 r. Jędrek ze Staszkiem przyjechali pociągiem z Bielska i wysiedli po przeciwnej stronie stacji. Na „Kaplicówce" umówiona była zbiórka oddziału, dokąd zamierzali dotrzeć okrężną drogą przez Górny Bór.
Niespodziewanie zatrzymał ich dwuosobowy patrol żandarmerii, żądający okazania dokumentów. Jędrek wydobył pistolet i „uciszył" swojego przeciwnika, natomiast Staszek nie wiedział co począć. Tych kilka sekund kosztowały go utratę życia. Jędrek zdążył strzelić także do drugiego żandarma, niestety, tylko ciężko go ranił. Został ciężko ranny w noge . Brocząc obficie krwią usiłował się zaczyć w ogołoconych z listowia zaroślach .
Strzelanina zwabiła posiłki ze stojącego na stacji eszelonu, a gdy Jędrek zupełnie blisko siebie usłyszał chrapliwe „Mnde hoch!" - pociągnął za spust. Tym razem pistolet nie odmówił. Oddał ostatni strzał. kończący jakże krótkie, burzliwe, ale wypełnione patriotycznym obowiązkiem życie.
Dwie godziny później aresztowano jego matkę Janinę. Po dwóch tygodniach bestialskich przesłuchań, umieszczono ją w złą sławą owianym więzieniu w Mysłowicach. Doczekała uwolnienia przez armię radziecką (27 stycznia 1945 r.), trzy miesiące tułała się na tyłach frontu, by wreszcie na początku maja wrócić do Skoczowa. Wtedy dopiero dowiedziała się o śmierci syna, którego opłakiwała w ciągu wielu jeszcze lat wdowiego życia. Andrzeja Raszkę i Stanisława Niemca naziści zagrzebali na skoczowskim cmentarzu żydowskim. Po wojnie ich ciała ekshumowano i z należną czcią pochowano na cmentarzu komunalnym.
Ks. Karol Mozor
Artykuł pochodzi z „Kalendarza Miłośników Skoczowa” udostępniony dzięki uprzejmości Towarzystwa Miłośników Skoczowa.