Małgorzata Orawska
PRZEDWOJENNE PRZYPADKI KRYMINALNE
ZABÓJSTWO PRZY ULICY MENNICZEJ
W okresie międzywojennym życie mieszkańców Skoczowa przebiegało na ogół spokojnie. Od czasu do czasu zdarzały się jednak bójki, kradzieże, a nawet zabójstwa. W Kalendarzu Miłośników Skoczowa na rok 2001 opisaliśmy zabójstwo dokonane w 1932r. na Rudolfie Szturcu, parobku Heimanna Urbacha na Zabawie. Drugie podobnie wstrząsające morderstwo miało miejsce 5 lat później w 1936 r.
W dżdżysty, jesienny, niedzielny poranek obiegła miasto tragiczna wiadomość. W nocy zamordowano mieszkankę domu przy ulicy Menniczej 2, gdzie obecnie mieści się sklep AGD. Ową mieszkanką była wdowa po Żydzie Tramerze, która zamieszkiwała na zapleczu pokoju śniadankowego wraz ze swoją dorosłą córką. Skromne mieszkanko wynajmowała od rodziny Kratkich.. Feralnej nocy właściciel domu Karol Kratki usłyszał podejrzane szmery za ścianą, które dochodziły z pokoju wynajmowanego przez kobiety. Po pewnej chwili przybiegła do niego przestraszona córka Tramerowej z tragiczną wiadomością, że dokonano zamachu na życie jej i matki. O ile jej samej udało się ujść z życiem, o tyle matki nie zdołano uratować.
Napad miał miejsce w nocy. Gdy nieświadome niczego kobiety spały, rabusie postanowili przydusić je poduszkami. Wdowę uduszono, zaś córka udając martwą — uratowała w ten sposób swoje życie. Mordercy myśleli, że obie ofiary nie żyją i po zabraniu znalezionych pieniędzy opuścili mieszkanie przez okno, którędy wcześniej weszli. Uchylone okno mieszkania Tramerowej znajdowało się od strony ul. Św. Jana Sarkandra - naprzeciwko bocznej ściany ratusza. Młoda Tramerówna dobrze zapamiętała twarze morderców. Byli to T.P. ze Skoczowa i J. H. z Brennej. Jednego z nich znała wcześniej.
Karol Kratki, natychmiast po usłyszeniu relacji Tramerównej udał się na Posterunek Policji, który znajdował się wówczas przy ul. Mickiewicza (obecnie Szkoła Nr 9). Zaraz też powiadomiono skoczowskiego komendanta Policji Józefa Gałuszkę i jego zastępcę Józefa Kołatka. Najlepszym źródłem informacji w owych czasach byli pracownicy gospód i restauracji, gdzie ludzie często się spotykali, by omówić najświeższe wieści i plotki z okolicy. Dochodzenie rozpoczęto więc od czynnej do późnych godzin nocnych restauracji w hotelu „Pod Białym Koniem". Przesłuchanie kelnera H.F. wskazywało, iż podejrzanymi są dwaj mężczyźni, którzy wcześniej biesiadowali w gospodzie i tam prawdopodobnie obmyślili plan . Dodać trzeba że wdowa po Tramerze uchodziła w Skoczowie za osobę zamożną, wielu myślało, iż posiada ona ukrytą obcą walutę i inne kosztowności.
Nie wiadomo czy była to prawda. Prawdopodobnie łup morderców nie był zbyt duży, ponieważ prasa o tym nie pisała. W każdym razie przed dokonaniem zabójstwa i kradzieży, rabusie goszcząc się „Pod Białym Koniem", postanowili udać się właśnie do niej. Jedynym motywem zbrodni była chęć zdobycia pieniędzy, których zapewne brakowało im na dalsze biesiadowanie
Kolejną po kelnerze osobą, której zeznanie potwierdziło scenariusz zbrodni — był skoczowski taksówkarz Józef Pońc. Godzinę przed przybyciem do niego policjantów, odwoził on właśnie do Bielska „podchmielonych" dwóch rzezimieszków, którzy wysiedli przy hotelu i restauracji „Patria". Taksówka Józefa Pońca kurs ten wykonała ponownie tej samej nocy, tym razem już z funkcjonariuszami Policji. Morderców zastano przy stole restauracyjnym. Na widok uzbrojonych policjantów oniemieli i bez oporu dali się aresztować. Zawieziono ich na przesłuchanie najpierw do Skoczowa, a później do Cieszyna. W wyniku procesu otrzymali oni wyrok kilku lub kilkunastu lat pozbawienia wolności. Chociaż sprawa była oczywista i obaj zatrzymani byli winni kradzieży i morderstwa, nie zasądzono dożywocia. Sąd bowiem nie rozstrzygnął ostatecznie, który z oskarżonych udusił Tramerową.
Niedługo jednak mordercy „zabawili" w więzieniu. We wrześniu 1939 r. wraz z innymi więźniami zostali wypuszczeni przez polską służbę penitencjarną na wolność. Do zajętego przez Niemców Skoczowa przybyli bez obaw, bo przecież zabili „tylko Żydówkę", czego władze hitlerowskie nie uznawały za wielkie przestępstwo. Jeden z opisywanych mężczyzn w latach 40. został powołany do wojska niemieckiego. Po wojnie wrócił do Skoczowa i założył rodzinę. Obecnie już nie żyje. O drugim z nich słuch zaginoł .
Opisano na podstawie opowiadania A.K
Dom przy ulicy Mennicznej , dawniej własność K. Kratkiego fot. Bronisław Broda
Artykuł pochodzi z „Kalendarza Miłośników Skoczowa” udostępniony dzięki uprzejmości Towarzystwa Miłośników Skoczowa.