Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
Lata 1919-1945
Dział:

Józef Drabina

Lata 1919-1945


 

Po opuszczeniu Skoczowa w sierpniu 1919 r. u.- w szkole ludowej na Kępie tymczasowym kierownikiem został Jan Mrozik z Brennej. Funkcję tę objął na mocy postanowienia komisji Szkolnej Księstwa Cieszyńskiego w październiku 1919 r. Również wtedy komisja nakazała przekształcenie utraktywistycznej Gminy Szkolnej Międzyświeć w polską dwuklasowa, koedukacyjną, publiczną szkołę ludową.


W pierwszym roku szkolnym 1919-1920 uczyli w niej: Paweł Wałach z Ustronia, Karol Praus i Jan Fiedor ze Skoczowa (po przepracowaniu jedne go miesiąca został ze szkoły usunięty), Augustyn Staniek z Drogomyśla, Józef Macek z Godziszowa i Paweł Miencel. W prowadzeniu normalnej nauki szkolnej przeszkadzały na początku braki opału i trudności kadrowe, gdyż kilku nauczycieli wstąpiło na ochotnika do wojska, by bronie ojczyzny przed najazdem sowieckim w roku 1920. Na dodatek w czasie walk z Czechami w styczniu 1919 r. szkoła doznała sporych uszkodzeń. Wypadły niemal wszystkie szyby z okien, podziurawiony został dach i elewacja od padających w pobliżu pocisków nacelowanych w stanowiska artylerii polskiej mieszczącej się nieopodal kościoła.. Dobrze, że po czasach austriackich pozostały nienagannie wyposażone sale lekcyjne i duża biblioteka z pomocami naukowymi. Dzięki temu z realizacją programu nauczania wytyczonego przez Komisje Szkolną w Cieszynie nie było większych problemów. Tym bardziej, ze nauczyciele bez wyjątku dobrze znali język polski i w okresie przejściowym wykorzystywali w prowadzeniu zajęć lekcyjnych doświadczenia z lat ubiegłych. Przedmioty nauczania pozostały te same. Tak więc od strony dydaktycznej sytuacja szkoły na Kępic była w tym czasie dużo lepsza, niż w szkołach skoczowskich.


Dla wybiedzonych wojną dzieci w grudniu 1919 r. uruchomiono w szkolną akcje dożywiania, którą prowadzono az do marca 1924 r. Umożliwiały to przydziały z z Polsko-Amerykańskiego Komitetu Pomocy Dzieciom,dary od okolicznych gospodarzy), jak i własne zapasy. Bowiem przy szkole znajdował się ogród z warzywnikiem, a nawet małe gospodarstwo rolne będące wówczas w użytkowaniu Jana Mrozika.


Przygotowaniem posiłków dla blisko 150 dzieci zajmowała się jego zona, która z pomocą służącej wydawała je następnie w hole na parterze. Nastręczało to wiele trudności, gdyż w budynku jedyna kuchnia mieściła się w mieszkaniu kierownika szkoły. W zimie zupę lub mleko z bułkami wydawano tak jak przed wojną od godziny 12 do 13 zaś wiosną i jesienią od godziny 10 do 11. Z braku osobnej jadalni dzieci spożywały „obiad" w klasach. Trzeba przy tym pamiętać, że była to szkoła dla dziewcząt i chłopców ze wsi, którzy od najmłodszych lat musieli pomagać w gospodarstwie swoich rodziców, a najczęściej przy wypasie bydła. Przez to tez przyroda wyznaczała rytm życia tej szkoły.


Od wiosny do poźnej jesieni, za wyjątkiem wakacji letnich zajęcia lekcyjne odbywały się od godziny 10 do godziny 16 z południową przerwą. Na porządku dziennym było to, że uczniowie mieszkający najbliżej opuszczali budynek na godzinę lub pół, by doglądać pasących się krów, po czym wracali do szkoły i kontynuowali naukę do późnego popołudnia. W zimie zajęcia szkolne trwały od godziny 9 do 16 z przerwą na posiłek. Dzieci, które w pierwszej kolejności zjadły obiad wolne chwile najczęściej przeznaczały na odrabianie lekcji, gdyż w domu nie było na to czasu.


Przy takim systemie prowadzenia zajęć szkolnych trudno było realizować w pełni program nauczania i przeznaczyć na każdy przedmiot wymaganą iość godzin lekcyjnych. Dlatego zrezygnowano z ferii zimowych i wielkanocnych ograniczając wypoczynek świąteczny do paru zwyczajowych dni. Jedynym wtedy dodatkowym dniem wolnym od nauki była Wigilia przed Świętami Bożego Narodzenia, kiedy to urządzano w szkole gwiazdkę dla dzieci z prezentami, na które składały się dary od zamożnych „siedloków", skoczowskich i wiejskich kupców, piekarzy, a nawet owoce ze szkolnego sadu. Za pieniądze otrzymane od władz trzech patronackich gmin, jak i ze składek pochodzących z ulicznej kwesty, kupowano najbardziej potrzebującym materiały na ubrania, bieliznę czy też buty. Często kościół ewangelicki brał udział w tych poczynaniach. W świątecznej uroczystości uczestniczyli rodzice, księża lokalnych wyznań, wójtowie okolicznych gmin, przed którymi dzieci śpiewały i odgrywały jasełka. Było to prawdziwe święto wiejskiego dziecka obarczonego od najmłodszych lat ciężką pracą na roli.

Zarządzone w sierpniu 1920 r. przez władze oświatowe „wypisy i opisy" szkolne nie spotkały się z oporem mieszkańców Międzyświecia, Wilamowic czy Harbutowic, gdyż niewielu pośród nich było Niemcami bądź ich sympatykami, jak to miało miejsce w Skoczowie. Tamtejsza komisja opisowa pod przewodnictwem Jana Zebroka nie miała więc kłopotów z uczniami z Kępy. Zgodnie z przepisami kio chciał, a wykazał się pochodzeniem niemieckim i znajomością języka mógł przenieść się do niemieckiej szkoły przy ul. Bielskiej, ale należało to do rzadkości.


Co roku, aż do końca istnienia lej szkoły z ambony pobliskiego kościoła protestackiego na niedzielnych nabożeństwach odprawianych w języku polskim, a osobno w niemieckim, jak również w ogłoszeniach duszpasterskich w kościele katolickim księża informowali o opisach szkolnych i przypominali o obowiązku szkolnym, któremu podlegały dzieci kończące w sierpniu" każdego roku sześć lat.


W czerwcu 1921 r. władze szkolne w Cieszynie odwołały ze stanowiska kierownika szkoły Jana Mrozika, powołując na jego miejsce wytrawnego pedagoga i żarliwego Polaka, Jana Bolka. Pod jego rządami polska szkoła ludowa na Kępie weszła w okres rozkwitu. We wrześniu 1922 r., kiedy dyrekcja skoczowskiej szkoły ludowej i wydziałowej, ze względu na występujące tam przepełnienia klas przeniosła 40 dzieci z miasta na ,,córkę" podniesiono jej stopień organizacyjny do trzech klas, a w roku następnym do czterech. Nauka w niej, tak jak dotychczas, trwała siedem lat, a młodzież po opanowaniu programu nauczania i ukończeniu 14 lat opuszczała szkołę. Klasa I była jednoroczna, a pozostałe trzy dwuręczne. Uczono czytania, pisania, mówienia, rachunków z geometrią, historii naturalnej z przyrodą, geografii z historią, rysunków, śpiewu, religii i gimnastyki. Jeden nauczyciel uczył jedną klasę od początku do końca. Zmieniło się to dopiero od połowy lat 20-tych.


Kierownik Jan Bolek, w przeciągu kilku lat uporządkował archiwum szkolne uszczuplone w czasie walk z Czechami i założył kronikę szkolną, która niestety nie przetrwała do naszych czasów. Podjął się również prowadzenia Spółdzielczej Kasy Ewangelickiej podległej Bankowi Ewangelickiemu w Cieszynie, którą przejął od Jana Mrozika, a ten od Józefa Kożdonia. Imał się różnych zajęć. Patronował wspólnie z Janem Wałachem i Janem Cieślarem założeniu w Między-Międzyświeciu w lutym 1925 r. Kolka Rolniczego występując na inauguracyjnym, walnym zebraniu spółdzielców z wykładem na temat nawożenia upraw przemysłowych. Znakomicie też prowadził własne niewielkie gospodarstwo, którego ziemie znajdowały się za kościołem ewangelickim. Pomagała mu w tym żona i zatrudniona dodatkowo gospodyni, która w zimie zajmowała się paleniem w klasowych piecach. Często uczniowie musieli ją w tym wyręczać. Rąbali więc drewno, nosili opal i usuwali popiół.


W szkole nie było kancelarii, dlatego nauczyciele po zajęciach spotykali się w mieszkaniu kierownika, gdzie przy herbacie i kawie serwowanej przez panią Bolkową spożywali posiłek i załatwiali rożne, bieżące sprawy szkolne. Jeden z pokoi służył za szatnie i umywalnie.


Z chwilą podniesienia stopnia organizacyjnego szkoły do czteroklasówki, w której każda z klas, do reformy J. Jędrzejewicza, składała się z dwóch oddziałów, nastąpiły zmiany w składzie grona pedagogicznego. Podyktowane to było wzrostem liczebności dzieci w wieku szkolnym zamieszkujących określony przez Radę Szkolną obwód. W myśl ustawy z 17 lutego 1922 r. ,o zakładaniu i utrzymywaniu publicznych szkół powszechnych", gdy ilość dzieci wahała się między 151 a 200 szkoła musiała już być 4-klasowa, z czterema stałymi nauczycielami. Wtedy tez na gminy wiejskie nałożono obowiązek dostarczania szkole i wychowawcom wszelkich niezbędnych urządzeń oraz zapewnienia pomieszczeń o odpowiednim standardzie, z czym na Kępie nie było problemów.


W roku szkolnym 1923/24 w szkole uczyli: Jan Bolek, Józef Baszczyński, Zuzanna Matuszczanka i Anna Tarabianka. W późniejszych latach, kiedy nauczycielki rezygnowały z pracy z racji założenia rodziny, co sankcjonowała ustawa Sejmu Śląskiego z roku 1924, braki kadrowe uzupełniali: Mana Pelar, Erwin Koppitz. Jan Cieślar, Jan Kozieiek i Józef Dudek. Część z nich pracowała dorywczo, jako nauczyciele dochodzący.


Wychowawczynie prowadziły zajęcia na ogół w klasach pierwszych. Uczyły też robót ręcznych i prowadzenia gospodarstwa domowego, choć szkoła nie miała do lego warunków, nie było pracowni ani kuchni szkolnej. Zmieniło się to dopiero po roku 1929 gdy otwarto kuchnię-pracownię z prawdziwego zdarzenia w szkole nr 2 i dziewczęta z Kępy mogły w niej praktykować. Podobnym problemem były lekcje gimnastyka, które z łych samych powodów musiały odbywać się w klasach. Ze względów organizacyjnych odstąpiono tez od systemu, w którym jeden nauczyciel uczył dzieci od pierwszej do ostatniej klasy. Wprowadzono specjalizację przedmiotową dla poszczególnych wychowawców zachowując podział godzin lekcyjnych obowiązujący aż do rozwiązania szkoły w czerwcu 1938 r. Mianowicie, w zależności od pór roku trwała nauka od godziny 10 do 16 lub od godziny 8 do 16 z południową przerwą na posiłek. Po roku 1924 w szkole nie było Już dożywiania, więc dzieci przynosiły do szkoły własne śniadanie, ale częściej, aż do popołudnia chodziły głodne.


Józef Baszczyński prowadził lekcje języka polskiego ucząc pozostałych przedmiotów najczęściej w klasie II. Z kolei Jan Bolek wykładał język niemiecki, religię i matematykę. Religii ewangelickiej nauczał w kościele pastor Józef Gabryś, katolickiej-przychodzący ze Skoczowa ks. Edward Rduch. Podobnie było z wyznaniem mojżeszowym.


Kościół protestancki, właściciel budynku, ściśle współpracował ze szkołą w organizowaniu zajęć pozalekcyjnych uczniów, zachęcając wszystkich do brania udziału w życiu szkoły. Próby chóru ewangelickiego, kościelnego, odbywały się po południu w jednej z klas na parterze, tak samo jak zebrania Związku Polskie) Młodzieży Ewangelickiej. Z ambony propagowano zapisy do szkół średnich w Cieszynie, bezpłatne kursy kroju i szycia, z których jeden od bywał się w szkole wydziałowej w czerwcu 1929 r. Tam tez, w sali gimnastycznej organizowano całe cykle wykładów prowadzonych przez wybitnych często prelegentów. Na przykład: ,,o wychowaniu dzieci" w dniu 23 lutego 1928 r.


Bardzo aktywnie działało na Kępie koło Związku Polskiej Młodzieży Ewangelickiej z prezesem mgr Karolem Fizykiem na czele. Powstało przy kościele 23 czerwca 1930 r. i od razu przystąpiło do zakrojonej na szeroką skalę działalności kulturalno-oświatowej i to nie tylko wśród wiernych lego wyznania.


W budynku ewangelickim odbywały się wykłady księży protestanckich ze Śląska Cieszyńskiego. Pastor Andrzej Buzek z Cieszyna 21 Września 1930 r. przedstawił dzieje reformacji na Śląsku, uzupełniane przeźroczami. Nieco innymi zagadnieniami zajmowali się ks. Nikodem z Ustronia czy ks. Paweł Sikora. W maju 1932 r. przygotowano nawet koncerty mandolistów, z których cześć odbyła się w sali gimnastycznej ,jedynki", a reszta w hotelu „Pod Białym Koniem".


Do ZPME należały dziewczęta i chłopcy wyznania ewangelicko-augsburskiego ze starszych klas szkoły ludowej w Międzyświeciu (na Kępie), szkoły nr 1 i nr 2, a nawet szkoły dokształcającej, rzemieślniczej. Młodzież sama, przy pomocy pastorów i wychowawców starała się rozwijać własne zainteresowania, zdobywać wiedzę o przeszłości i dniu dzisiejszym regionu, kraju i świata. Tym bardziej, że w szkole nie było harcerstwa, drużyn jordanowskich i rzadko, które dziecko wyjeżdżało na kolonie lub turnusy lecznicze do Rabki.


Związek w przeciągu 4 lat rozrósł się na tyle, że był w stanie zorganizować w czerwcu 1934 r. Zjazd Polskiej Młodzieży Ewangelickiej. Obrady toczyły się w sali gimnastycznej szkoły nr 1, w hotelu „Pod Białym Koniem" i na Kępie.


Poważnym mankamentem był brak w Międzyświeciu koła Macierzy Szkolnej, które wspólnie z komitetem rodzicielskim mogłoby zając się zbieraniem pieniędzy na cele szkolne. Niewielkie dotacje z kościoła i od zarządów gmin patronackich nie wystarczały na zaspokojenie najprostszych potrzeb. Dlatego dzieci same zbierały po sklepach i warsztatach różnego rodzaju prezenty na gwiazdkę szkolna, wpisując je na przygotowane przez kierownika szkoły listy. Na tą okoliczność Pani Bolkowa piekła ciasta i robiła pączki dla uczniów z najuboższych rodzin. Przed zaproszonymi na Gwiazdkę gośćmi — wójtami trzech gmin, rodzicami i pedagogami dzieci wykonywały godzinny program artystyczny. Co roku też w „Pośle Ewangelickim" szkoła zamieszczała podziękowania za dary „na gwiazdkę dla dziatwy", dziękując różnym ofiarodaw­com, a szczególnie zaś przełożonym gminy Międzyświeć, Harbutowice i Wilamowice.


Pod koniec roku szkolnego urządzano dwie stałe imprezy. W maju wycieczkę do gór na ustrojonych wozach drabiniastych, w której brały udział wszystkie klasy i festyn szkolny na Kaplicówce. Tam przy ognisku odbywały się popisy śpiewacze, odgrywano scenki humorystycz­ne, skecze, częstowano ciastem, lemoniadą czy kiełbaskami. Oprócz tego dzieci brały udział w skoczowskim festynie nad Wisłą, gdzie zawsze prezentowały się z jakimiś występami i podobnie, jak ich rówieśnicy z tamtejszych szkół, uczestniczyły w świętach Lasu i Morza organizowanych przez lokalne komitety obchodów tych świąt.


Po reformie J. Jędrzejewicza w roku 1932 szkoła na Kępie stała się szkołą pierwszego stopnia z dwuletnimi klasami — drugą, trzecią i czwartą przy 7-letnim obowiązku szkolnym.


W związku z planowaną w Skoczowie reorganizacją szkolnictwa Inspektorat w Cieszynie przychylił się do wniosku miejscowej Rady Szkolnej i w czerwcu 1938 r. zamknął międzyświecką szkołę. W ostatnim roku szkolnym uczyło się w niej tylko 130 dzieci, co w porównaniu z możliwościami lokalowymi nie było zbyt dużo, tym bardziej, że w skoczowskich szkołach było coraz ciaśniej.


Od września 1938 r. do czerwca następnego roku w szkole na Kępie prowadzone były zajęcia dla wszystkich czwartych klas z obu szkół, mimo iż administracyjnie podlegały szkole im. Marszalka Józefa Piłsudskiego. Szkołą wiodącą i filią zarządzał wtedy Jerzy Karcn, zaś zajęcia na Kępie prowadził Henry k Kajzarek i Tadeusz Jędral. Jako nauczyciele dochodzący pracowali tam Jan Lehmann i będący już na emeryturze Jan Bolek.


Lata okupacji

Po zajęciu przez Niemców Skoczowa 2 września 1939 r. administracja hitlerowska, choć działała bardzo sprawnie, była w stanie poradzie sobie, aż do połowy października, z organizacją w mieście niemieckiego szkolnictwa. Stąd też szkoła na Kępie pozostała pusta do końca marca 1940 r. Dalej mieszkał w mej Jan Bolek z rodziną, który do aresztowania przez gestapo (24 kwietnia 1940 r.) prowadził na parterze Kasę Ewangelicką. Sąsiadowali z nim państwo Krcywoniowic, zobligowani przez nowe władze do zabezpieczenia budynku.


Od wiosny 1940 r. do lipca 1942 r. w budynku ewangelickim mieściło się przedszkole dla około 80 dziewcząt i Chłopców ze Skoczowa i okolicznych wsi. Zajęcia odbywały się w dwóch grupach. Dla dzieci starszych na piętrze i osobno dla młodszych na parterze od godziny 8 do 14 pod opieką pani Kaszkowej i przedszkolanki pochodzenia austriackiego, Herty Schali. Maluchy bawiły sic i uczył zgodnie z wymogami ogólnoniemieckicgo programu dydaktyczno-wychowawczego. Najpierw w formie zabawowej, a potem już w sposób usystematyzowany, niemal szkolny poznawały litery, cyfry, próbowały liczyć do 100 i pisać. Zajęcia te urozmaicano gimnastyką, śpiewem i tańcem. Używano języka niemieckiego choć nie wszystkie przedszkolaki znały jego podstawy, wobec czego często mówiły po polsku, mimo, że oficjalnie było to zabronione. Wychowawczynie me wyaągary z tego drastycznych konsekwencji, gdyż zdawały sobie sprawę, iż nowego języka nie sposób nauczyć się w ciągu kilku miesięcy.


Duży nacisk przy wdrażaniu nowych wzorców wychowawczych kładziono na rozwój fizyczny dzieci nie tylko na lekcjach gimnastyki, ale i poza szkołą. Jak tylko pogoda na to pozwalała ćwiczono i bawiono się na przyszkolnym boisku, które służyło także do obchodów hitlerowskich świat państwowych. Dzieci ustawione w szeregach na modłę wojskową przy podniesionej chorągwi] śpiewały wtedy hymn niemiecki, a w dalszej części programu popularne marsze. Nauka pieśni niemieckich "przydawała się też na zajęciach z rytmiki, gdzie dominowały tańce ludowe, ale i walce, walczyki czy polki.


W przedszkolu dzieci otrzymywały na przerwach kawę z mlekiem i kakao przygotowywane przez Zuzannę Krzywoń, jako dodatek do przyniesionego z domu śniadania. Kilka razy w tygodniu obdarowywano je ciastkami miodowymi i karmiono obowiązkowo tranem o nazwie wigental. Rodzice nie płacili za to ani w formie pieniężnej ani kartkowej.


Co jakiś czas organizowano wycieczki piesze do pobliskiego lasu, a nawet dalsze na drabiniastych wozach ustrojonych zielenią i kolorowymi wstążkami. Uroczyście obchodzono gwiazdkę świąteczną, rocznice państwowe, urodziny A. Hitlera, święto wiosny, lasu, żołnierza itp.Dzieci musiały brać udział w zbiórkach szmat, szkła, złomu i ziół dla wojska. Przedszkolanki pod względem organizacyjnym skrupulatnie wypełniały dyrektywy niemieckich władz szkolnch. Rozwijały wsród dzieci hitlerowski patriotyzm i poczucie dumy z przynależności do narodu germańskiego. Zniemczano nazwiska i imiona dzieci, wszystko co poiskie zohydzano. Z uznaniem wyrażał się o tym Jozef Kożdoń, który koncern 1941 odwiedził z certami swe dawne miejsce pracy, oglądając przy tym szczegółowo każde pomieszczenie.


W czasie istnienia na kępie przedszkola odbywały sę w nim po południu zbiórki organizacji młodzieżowych takich, jak: Jung Madccen, Bund Deutsche Madei i Hitlerjugend. W tym celu zaadoptowano na świetlicę jedno z pomieszczeń, które ozdobiono portretem Hitlera, hitlerows­kim sztandarem, symbolami tych organizani i gazetkami ściennymi. Często w tej świetlicy prowadzono zajęcia szkolne dla uczniów szkoły nr 2.


Na początku sierpnia 1942 r. budynek zajął oddział obrony przeciwlotniczej, przystosowując go do potrzeb koszarowych. Na pobliskim wzgórzu Kaplicówki, za kościołem urządzono punkt obserwacyjny. Z niewielkiej budki kontrolowano przeloty samolotów Luftwafe i alianckich, o czym informowano dowództwo. Część z tych żołnierzy, po wprowadzeniu się na Kępę. na początku roku 1943 wojsk łączności, kontynuowała obserwację nieba kwaterując kilka miesięcy w szkole przy ulicy Bielskiej. Do wiosny 1944 roku w budynku stacjonowało około 12 wojskowych techników łączności, którzy naprawiali przysyłane z frontu radiostacje i telefony polowe, wyposażając je w niezbędny osprzęt. Wobec zbliżającego się frontu, punkt naprawczy przeniesiono na Słowację.


Prawie rok budynek był pusty lecz w dalszym ciągu pozostawał w dyspozycji Wehrmachtu. W styczniu 1945 r., kiedy lotnictwo rosyjskie zbombardowało skoczowski dworzec koleiowv wraz z wagonami załadowanymi paliwem i amunicją, z pobliskiego, byłego sierocińca, przeniesiono na Kępę wojskowe magazyny żywnościowe. Obsługująca je jednostka kwatermistrzowska zamieszkała na przeciw' w parafii ewangelickiej, przy czym część tych młodych, bo 18 letnich żołnierzy umieszczono w szkole.


Wiosną 1945 r. gdy wojska sowieckie toczyły zacięte walki w rejonie Strumienia, Bąkowa i Pruchnej i coraz częściej lotnictw o sowieckie bombardowało Skoczów, magazyny przeniesiono do Czech.


Po wyzwoleniu miasta 1 maja 1945 r. w poważnie zniszczonym budynku umieszczono, za sprawą doktora Kobieli, ośrodek Polskiego Czerwonego Krzyża. Z jego pomocy skorzystało kilka rodzin repatriantów ze wschodu udających się na ziemie odzyskane. Po jednodobowym noclegu-wypoczynku z otrzymanymi tam zapasami żywności i lekarstw osadnicy ci udawali się w dalszą drogę. Część z nich przejęła później poniemieckie gospodarstwa i kamienice na Śląsku Cieszyńskim. Niemcy w przeważającej masie opuścili Skoczów wTaz z przesuwającym się frontem.


W tym czasie, dzięki zaangażowaniu burmistrza Franciszka Brudnego w szkole na Kępic przeprowadzono gruntowne prace remontowe. Naprawiono rozbite kominy, uszkodzony dach, okna i zasypano leje po bombach. Wysprzątano i wybielono wszystkie pomieszczenia, wstawiono ławki i tablice tak, że we wrześniu 1945 r. mogło podjąć tam naukę 30 dzieci ze Skoczowa i okolicznych miejscowości. Najpierw w formie kompletów, a potem kiedy przybywało uczniów, w dwóch III i dwóch IV klasach. Do czerwca 194H r. szkoła ta była bowiem filią Szkoły Powszechnej nr 1 przy ulicy Mickiewicza. Dzieci z różnych roczników i klas uzupełniały braki w wiadomościach na kompletach, a gdy je ukończyły kierowane były do poszczególnych oddziałów odpowiadających ich wiekowi. W jednym roku szkolnym musiały opanować program nauczania z dwóch, a nawet i trzech klas, uczęszczając równolegle na zajęcia ze swoimi rówieśnikami.


Do końca grudnia 1945 r. szkołą zarządzał Karol Mazurek, który razem z Edwardem Kłopciem, Ludwikiem Kantorem i Stanisławem Kocurem starał się stworzyć dzieciom jak najlepsze warunki do nauki. Największą bolączką był brak podręcznikowi pomocy naukowych. Również wyposażenie klas i zaplecza pozostawiało wiele do życzenia. Początkowo pisano na czym kto mógł i korzystano z ocalałej biblioteki szkolnej. Dzieła pisarzy polskich zastępowały lektury i czytań ki szkolne. Niewielka ilość książek musiała wystarczyć dla wszystkich uczniów.


W szkole przy pomocy paczek z „Unry" i przynoszonych z Jedynki" gotowych zup prowadzono akcję dożywiania. Posiłek na miejscu podgrzewano i następnie wydawano w jadalni na parterze. Najbardziej potrzebującym dodatkowo dawano buty i ubrania i tekstylia. Na dużej przerwie dzieci obowiązkowo musiały pić tran.


Urządzano gwiazdki szkolne, święta lasu, morza i festyny, z których dochód wspomagał fundusz szkolny. Uczniowie mieli dużo dni wolnych od nauki.


Dekret Rady Ministrów z 23 listopada 1945 r. o „Organizacji szkolnictwa w okresie przejściowym" został zatwierdzony przez Prezydium Krajowej Rady Narodowej i na trzy lata określił system funkcjonowania oświaty w Polsce. Tyle samo lat istniała na Kępie po zakończeniu wojny szkoła powszechna. Polem budynek,będący w dalszym ciągu własnością kościoła ewangelickiego, tajał Rejon Dróg Publicznych, a jeszcze później znalazła tam siedzibę filia Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Skoczowie.



Artykuł pochodzi z „Kroniki Skoczowa” 1994,nr 9 udostępnionej dzięki uprzejmości Towarzystwa Miłośników Skoczowa.