Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
Tak to się zaczęło
Dział:

HENRYK MAŁY

TAK TO SIĘ ZACZĘŁO

 

 

Z kronikarskiego obowiązku wypada przypomnieć jubileusz 115lecia powstania — jednej z najstarszych na Podbeskidziu — Ochotniczej Straży Pożarnej w Skoczowie, który „bez surm i fanfar" minął niepostrzeżenie. Ba, nawet strażacy jubilatki nie świętowali rocznicy założenia swojej jednostki. A można było chociażby młodym adeptom strażackiego kunsztu przypomnieć dzieje powstania skoczowskiej OSP. Może tę lukę — choćby częściowo — wypełni niniejszy szkic?

 

Skoczów w swojej przeszło 700 letniej historii wielokrotnie był trawiony przez pożary. Również „z powodu częstych wylewów Wisły", i wielkich szkód przez nie miastu wyrządzanych" cierpieli jego mieszkańcy, jak to czytamy w zezwoleniu na podniesienie myta przez miasto, wydanym przez księżnę Elżbietę Lukrecję w 1636 roku. Jak podają kroniki, największe pożary Skoczowa notowano w latach: 1470, 1531 (30. VI.), 1713 (3. IV.), 1756 (7. V.) i 1910 (21. V.).

 

Na marginesie warto przypomnieć, że wskutek działań wojennych w 1945 roku powstały w mieście również groźne pożary: 18 lutego pożar budynku przy ul. Cieszyńskiej, a 2 kwietnia — pożar skoczowskiej „Garbarni". Ostatni duży pożar powstał tuż po wyzwoleniu miasta spod okupacji. Pastwą płomieni padły wówczas budynki zlokalizowane przy ul. Ustrońskiej (obecnie Gw. Ludowej), w miejscu dzisiejszego pawilonu PSS.

 

Wracając do jubileuszu — konieczność zorganizowania ratownictwa przed ogniem, od dawna dojrzewała w umysłach co światlejszych mieszczan. Ówcześnie największe niebezpieczeństwo dla miasta i jego micsskańców stanowiły pożary duże (zwane pożogami), kiedy to na skutek sprzyjających warunków atmosferycznych, niekorzystnej zabudowy i powszechnie używanych palnych materiałów budowlanych — pastwą płomieni padały całe szeregi posesji oraz zabudowań gospodarczych. W takich przypadkach wszelkie rozproszone wysiłki ratunkowe były daremne. A pamiętać trzeba, że drewno, słoma i gonty były wówczas podstawowym materiałem budowlanym, nie tylko na wsiach.

 

Klęska niszczących pożarów zmuszała władze państwowe monarchii habsburgskiej, jak również municypalne do zajmowania się problemem pożarów. Pierwszym dokumentem państwowym w sprawie bezpieczeństwa pożarowego, była ustawa o policji ogniowej dla gmin wiejskich z 28 lipca 1786 roku. Na terenie Śląska Austriackiego obowiązywała też ustawa z 2 lutego 1873 roku, zawierająca przepisy dla policji ogniowej w księstwie Śląskim. Był to ważny akt prawny mający na celu podniesienie bezpieczeństwa pożarowego.

 

W Skoczowie czuwał nad nim „mistrz gaśniczy" (Feuerloschmeister) Franciszek Nowak(183511893), zaangażowany przez rajców miejskich w 1866 roku. Z zawodu był rzeźnikiem (miał Sklep w rynku), a do miasta przybył z niedalekiej Białej. Jego to starania i zasługi doprowadziły do podjęcia przez Radę Miejską uchwały (12 lipca 1871 r.) o zorganizowaniu straży pożarnej w mieście. Prowadzona była agitacja wśród mieszczan uzasadniająca potrzebę powołania straży ogniowej. Wyłoniony Tymczasowy Komitet wydał — datowaną 8 maja 1873 r. — odezwę do mieszkańców; podpisali ją: burmistrz Ferdynand Szewczyk, fabrykan Juliusz Oesterreicher i kupiec Jan Boehm. Zarazem ogłoszony został projekt statutu „Ochotniczej Straży Pożarnej gminy miejskiej Skoczowa". Zebranie mieszczan odbyło się 28 maja 1873 roku, na którym powołano do życia skoczowską OSP. Zebrani przyjęli i zatwierdzili również statut OSP. To doniosłe wydarzenie dla miasta potwierdzają stare dokumenty i zapiski. Na uwagę zasługuje fakt, iż w pierwszym roku swego istnienia straż liczyła już 63 aktywnych członków. Jej pierwszym komendantem został Juliusz Oesterreicher. Jego następcami byli kolejno: Franciszek Kowadek, Wawrzyniec Błałmt (do 1889), Karol Prohaska (1889—1909), Franciszek Blattan (1909— 1910), Karol Prohaska (1910—,1914), Rudolf Świetlik ((1914—1935), Jan Drabina (1935— 1936), Wilhelm Czulak (1936—.1939), Jan Drabina (22. VII. — 1. IX. 1939), Paweł Mendroch (2. IX. — 31. XII. 1939), Fryderyk Zdenek (1940—1943), Jan Pilch (1943—1945).

 

Skoczowscy „fajermani" — jak ich nazwano — mimo kiepskiego wyposażenia już w następnym roku przeszli swój „chrzest bojowy" gasząc pożar czterech stodół „na kamieńcu" — jak to zapisał kronikarz. Do straży mogli należeć wszyscy (a przynależność poczuwano sobie za honor) — fabrykanci i rzemieślnicy, kupcy i urzędnicy miejscy, starsi i młodzi (jednak pełnoletni) — bez względu na swój status, narodowość czy wyznanie. Językiem urzędowym był j. niemiecki — jak w całej monarchii austrowęgierskiej.

 

Rada Miejska przeznaczała ze swej kasy środki na zakup potrzebnego sprzętu strażackiego, a i obywatele Skoczowa też nie szczędzili swego grosza. Początkowo straż posiadała tylko sikawki ręczne (do roku 1898 nabyto już trzy). Znaczącym krokiem naprzód było zakupienie w 1907 roku nowoczesnej sikawki parowej oraz drabiny rozsuwanej. Popularna „damfula" dobrze pełniła swoją służbę (chociażby zdarzały się też „wpadki" — jak w czasie pożaru w 1910 roku), aż do końca lat czterdziestych. Dzisiaj stanowi pełen zainteresowania społecznego „obiekt muzealny", zwłaszcza wśród młodego pokolenia skoczowian, i nie tylko.

 

Bazę strażaków stanowiła początkowo drewniana szopa przy ulicy Cieszyńskiej, zastąpiona w 1875 roku murowaną, parterową remizą, rozbudowaną w roku 1907. Obiekt ten — w miarę nabywania nowego sprzętu — stawał się za ciasny. Przed wybuchem I wojny światowej, straż została jeszcze wyposażona w nowoczesną sikawkę benzynową fmy Rosenbauer, na podwoziu czterokołowym. Było to w 1913 r.

 

Wybuch wojny przekreślił jednak dalszy rozwój straży. Komendantem został mistrz ślusarski Rudolf Świetlik. Część powołanych d o wojska strażaków nie powróciła z wojny do Skoczowa. Według zapisu kronikarza — 12 członków straży utraciło życie w walkach lub na skutek następstw' odniesionych ran i chorób. Przeciągająca si;. wojna powodowała ogromne cierpienia ludności cywilnej oraz walczących żołnierzy. Z niecierpliwością oczekiwano więc zakończenia walk na wszystkich frontach.

 

Zbliżał się nieuchronnie koniec starej monarchii austriackiej i kres panowania cesarza — świtała jutrzenka swobody. Na Śląsku Cieszyńskim nie było biernego wyczekiwania na wolność. Dnia 19 października 1918 r. powstała Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego. Stacjonujący w cieszyńskim garnizonie polscy oficerowie, m. in. porucznicy Klemens Matusiak, Franciszek Barteczek i Ludwik Skrzypek przygotowali zamach wojskowy; jego autorem był ten ostatni. Bo chociaż zgodnie z cesarskim manifestem („Do moich wiernych, austriackich ludów") Rada Narodowa była legalnym organem władzy państwowej, to władzę tą należało „zdobyć". Do zamachu wojskowego przygotowali się bowiem Czesi i Niemcy. Wielki wiec ludności polskiej, popierając działania Rady Narodowej, odbył się 27 października w Cieszynie, zaś udany zamach wojskowy miał miejsce w nocy z 31. X. na 1. XI. 1918 roku.

 

Tak w dużym skrócie — na marginesie głównego tematu — można przedstawić wydarzenia końca I wojny światowej na Ziemi Cieszyńskiej.

 

W bieżącym roku mija 70 lat od tamtych, znamiennych wydarzeń. Koniec I wojny światowej i odzyskanie niepodległości — można umownie traktować jako pierwszy rozdział, przeszło wiekowej historii Ochotniczej Straży Pożarnej w Skoczowie. Powstanie państwa polskiego i przyłączenie Śląska do Macierzy rzutowały na rozwój i dalszą działalność straży w okresie międzywojennym.

 

Okres dwudziestolecia międzywojennego i czasy okupacji hitlerowskiej można uważać za drugi rozdział historii, a czasy od zakończenia II wojny światowej, jako jej trzeci rozdział, w którym kolejne stronice zapisują wydarzenia współczesnych lat. Jest to historia już najnowsza skoczowskiej straży, mogąca stanowić  przedmiot odrębnego opracowania.

 

Artykuł pochodzi z „Kroniki Skoczowa” 1998, udostępnionej dzięki uprzejmości Towarzystwa Miłośników Skoczowa.